Thursday 1 September 2011

Hej

Minelo ok poltora miesiaca od ostatniej notki wiec opisze skrotowo co sie dzialo/dzieje:

- wrocilem z Mazur
- zachorowalem na mononukleoze zlapana prawdopodobnie w 1-klasie luksusowej lini powietrznej Ryanair
- czasowa depresja - o tym nie bede sie rozwodzil choc to poniekad tlumaczy brak postow
- moi "kochani" polscy sasiedzi nadal nie daja mi spac
- rozmowa z councilem i landlordem alias "Donald nic nie moge Tusk" nie dala zadnych mozliwych rezultatow
- przeprowadzam sie na wieksze mieszkanie w 2-strefie poludniowego Londynu

Krotko mowiac... hamstwo wygralo aczkolwiek ja rowniez bo nowe londynskie lokum jest duzo wieksze i lepsze zas cena ta sama no i mieszkam na poludniu a nie w Pasikurowie Londynu.

Jakby ktos chcial wiedziec:
Usuniecie uciazliwego lokatora zaczyna sie od wezwania Councilu. Ten zas mierzy natezenie dzwieku i nagrywa dowody (tepota straszliwa, bo nawet najczulszy glosnik nie nagra nierytmicznego dudnienia basow). Dalej powiadamiany jest landlord, ktory przemawia troglodycie do rozsadku. Jesli ten nie poslucha, wytaczana jest sprawa w sadzie, w przypadku skazania przestepca otrzymuje kare (niewielka) i czeka go eksmisja, ktorej latwo moze odmowic (prawo angielskie zabrania wyrzucania na bruk). Cala procedura trwa min. 3 miechy i nie przesadza o niczym. Zdecydowalem sie ze walka z glupim prawem nie ma sensu.

Do zobaczenia

P.S.
O zamieszkach w Londynie napisze pozniej.

Sunday 17 July 2011

Slunskie fanaberie

Proponuje przeczytac komentarze ponizej tego artykulu z  Ahistoria . Sam artykul jest raczej nudny i o glupotkach Amerykanow, ale komentarze ponizej... "paluszki lizac". Takich bredni ociekajacych faszyzmem dawno nie czytalem...

Otoz obywatele Slaska ubzdurali sobie tzw. "Slaski Narod" i aspiruja do miana niemalze osobnego panstwa?
Jakis cwierc inteligent smie twierdzic ze Slazacy to Celtowie..., Piastowie slascy pewnie tez byli Celtami  :-).
Przypomina mi to belkot obecnych Litwinow ze Litwa zawsze byla baltycka a nie slowianska, szkoda tylko ze jezykiem urzedowym Wielkiego Ksiestwa byl jezyk starobialoruski ktory do baltyckich nie nalezy.
Oczywiscie i Slazacy i Litwini najezdzaja na Polske jak moga, wymyslajac zupelnie bezmyslne argumenty ktore nie maja realnego oparcia w historii.
Jedyna prawda dotyczy duzej autonomi miedzywojennego Slaska danej temu regionowi tylko po to aby przekonac Slazakow do ich "polskosci" podczas plebiscytow. Czy Wielkoposka z Poznaniem na czele miala taki dylemat i potrzebowala zachety? Raczej nie, Polak wie ze jest Polakiem i nie potrzebuje lapowy aby to okazac...
Tak, historia nie byla lekka dla Slazakow..., Niemcy uznawali ich za Polakow, po wojnie komunisci za Niemcow. Podobnie rzecz sie miala z Mazurami, Serbami Luzyckimi itp. Nie robmy z igly widly...

Nowi rdzenni Slazacy obwiniaja i pluja na swoja prawdziwa narodowosc. W psychologii nazywa sie to chyba "syndrom wyparcia" czy jakos tak...
Ja jestem Pomorzaninem wiec moze odlaczymy Pomorze od tych wrednych Lachow!!!! Moze odlaczmy tez, Mazury, Kaszuby, Wielkopolske, Malopolske, Kujawy i Mazowsze!!!! Tylko co zostanie po takim podziale???
Glupota, glupota i jeszcze raz glupota, wegiel kopalniany i Gierek  uderza do hanyskich lbow.

Jestem za duzo wiekszymi prawami i kontrola dla samorzadow, ale w ramach Polski! Wszyscy jestesmy Polakami i zaden regionalizm niczego tu nie usprawiedliwia.

Najwidoczniej Slazacy ida za przykladem "wspanialej" obecnej Litwy czyli Zmudzi ktora przypisala sobie dziedzictwo Wielkiego Ksiestwa (notabene obecnej Bialorusi). Mielismy raz "Rzeczpospolita" z bogta tradycja ale zaczela sie dzielic, najpierw Ukraina (glupota magnatow) a  pozniej Litwa i Zmudz ktora wypiera sie wszystkiego co polskie mimo 500 lat wspolnej historii w jednym narodzie.

Ostatnio czytalem pewien artykul w Rzeczypospolitej ktory cytuje wyniki sondazu wsrod mlodziezy bialoruskiej. W jedynm z pytan pojawia sie kontrowersyjna sprawa nowej unii z Polska. Bodaj 17% badanych chcialoby polaczenia Bialorusi z Polska w jedno Panstwo uwazajac to za cos naturalnego.

Jak pisalem juz wielkokrotnie na tym blogu, w kazdym narodzie 85% ludzi to motloch, pozostale 15% to ludzie swiadomi. Nie mozna oceniac narodu przez pryzmat wiesniaka dla ktorego narodowosc = pelny zoladek.


Buraka czasem trzeba lekko nadepnac, inaczej nie poslucha

Witam ponownie po kilkutygodniowej przerwie.

Jako ze moi "kochani polscy-pierdolnieci sasiedzi" jakis tydzien temu postanowili napierdalac muza w sciane przez cala noc nie dajac spac mnie i mojej dziewczynie, postanowilem  ze tego juz za wiele i zwrocilem sie do swojego (polskiego) landlorda na oficjalnym gruncie.
Rozmowa z troglodytami nie dala wiekszym rezultatow, totez postanowilem ukazac sytuacje wlascicielowi, posilkujac sie odpowiednimi paragrafami z brytyjskiego prawa i umowy o najem.
Nigdy nie bylem za zwracaniem sie do osob trzecich podczas rozwiazywania konfliktow, wierzylem ze mozna zwyczajnie sie dogadac i wypracowac kompromis nie naruszajac wzajemnej wolnosci. Oczywiscie w poloncnym Londynie aka "polsko-emigranckim burakowie" zasady takie nie obowiazuja i liczy sie tylko to "jak solidnie przypierdolicz polaczkowi" doslownie i w przenosni tak aby pusta, zachlana i okragla glowa uszanowala i zapamietala.
Rozmowa z wlascicielem dala nadwyraz pozadane rezultaty, czeresniaki zza sciany wreszcie sie uspokoily, a landlord byl nadzwyczaj mily i uprzejmy. Najprawdopodobniej mu tez "zmiekly giry" gdyz jak to przystalo na polskiego biznesmena w UK na pewno cos kreci na boczku i nie chce sie wychylac. Widac do takiej "halastry" dociera tylko prawo i grozba eksmisji.

Moje szczescie nie trwalo dlugo  gdyz sasiad-burak z gory potraktowal ostatni wybryk sasiadow zza sciany jako usprawiedliwienie i sam zaczal napierdalac muze wieczorami.  Wytrzymalem dwa dni po czym poinformowalem wlasciciela ze tym razem zwroce sie do lokalnego Councilu (cos jak splodzielnia) ktory co do tego nie mam zadnych watpliwosci udupi dziadyge raz a dobrze. Biorac pod uwage ze osobnik ow popala ziolo, a Council wpada bez zaproszenia, moze to dla niego oznaczac policje, wpisanie do akt i oczywiscie eksmije... Jak to mowia... "co kto lubi".

Generalnie rzecz ujmujac nastepnym razem zwroce sie wprost do Councilu bo szkoda moich nerwow na to bydlo.

Tak wogole to za niecale 1.5 miesiaca spierdalam z tej okolicy, mam juz dosyc urokow polnocnego Londynu i cywilizacji tego emigranckiego pomiotu.

Pozdrawiam i do zobaczenia za tydzien lub dwa (bede na Mazurach)

Pa

P.S.
Pamietacie post o Polakach-budowlancach zostawiajacych (jakby przez przypadek... ;-)) puste puszki po polskim piwie? Oto dowod. Zdjecie jest autentyczne i nie pozorowane zrobione w autobusie nr 302 na gorym decku.

Friday 8 July 2011

Polska polonia w londynskich autobusach

Kiedys regularnie korzystalem z autobusow, bylo to oczywiscie na poludniu Londynu. Od jakichs dwuch dni z mojego wlasnego nieprzymuszonego wyboru wybralem autobus.
Szczerze mowiac znudzilo mi sie metro, ktore jesli chodzi o stopien zatloczenia kilkukrotnie przewyzsza autobusy.
A wiec jaka jest roznica miedzy tymi dwoma zafajdanymi srodkami transportu (dla ludzi inteligentnych koniecznej codziennej tortury)? Przede wszystkim cena i szybkosc, autobusy sa tanie ale niesamowice powolne i trzeba brac poprawke na to ze utkniemy w piperzonym londynskim korku, co w godzinasz szczytu (7:00-10:00/16:30-21:00) jest niemal pewne.

Stopien chamstawa,buractwa i cywilizacyjnej przepasci  w autobusach jest oczywiscie wiekszy niz w metrze. Z autobusow regularnie korzystaja Hindusi, Pakistany, Somale i oczywiscie nasze "emigracyjne gwiazdki" granatem od ploga oderwane,
Stopien brudu i smrodu w autobusach jest wiekszy aczkolwiek niewiele w porownaniu z metrem... Generalnie UK jest brudnym narodem i co by angielskie i hidusko-pakistanskie gachy nie robilu sobie zelem na lbie i w co sie nie ubraly i tak sa brudasami co widac na ulicach w toaletach, dworcach itp.
Co ciekawe nasze "mariany" zachowuja sie rczej porzadnie nie smieca i generalnie dbaja o porzadek z wyjatkiem puszek piwa marki "Tyskie" ale to pewnie z zakompleksienia i aby pokazac okolicznym Brytolom ze nasze piwo jest najlepsze i "kurwa Polak potrafi" choc zachowuja sie jak ostatnia ciota przy szefie czy przelozonym.

Ale do rzeczy...
Pare dni temu postanowilem zaszalec i wrocic do domu autobusem, naturalnie wiedzialem ze bede swiadkiem dantejskich scen...., mialem jednak nadzieje ze nie w wykonaniu "polaczkow-budowlancow" (czyt. najgorszej warstwy Polonii UK).
Schemat jest zawsze taki sam: mocarni polcy husarze o okradlych glowach, zoltych zebach i nie ogolonym ryju, zaszczyciwszy swoimi brudnymi buciorami autobus i usadowiwszy sie na gornym pokladzie, zaczynaja swoja normalna dyskusje w ktorej statystycznie dominuje "kurwa" 80%", "huj" 5%", "spierdalaj" 5%, "ja pierdole" 4%, "pojebany" 4%, inne wyrazy ok. 2%.
Panowie nakrecaja sie coraz bardziej az wreszcie krzycza, blednie mniemajac ze sa cool i ze inni podziwiaja ich za ta zenujaca wioche... Inni pasazerowie patrza blednie i z dezaprobata na dzicz i skansen jaki przyszlo im ogladac. Zenada jest tak wielka, ze reszta Polakow ktora krzyczala do tej pory z zazenowaniem milczy i odwraca wzrok.
Dalej Panowie otwieraja "Tyskacze" slychac syk otwieranego piwa... ktore w autobusach jest teoretycznie zabronione. Kierowca nie reaguje mimo monitoringu, czyni to zapewne dlatego ze Panowie sa jego regularnymi klientami. Metro dla takiego elementu jest za drogie i za dobre.
Nastepnie jeden z tych polskich wiesniakow, ktoremu slowo kultura mowi tyle co kulturystyka i logarytm naturalny drze morde do komorki. Na na lini jest jego dresiara o ilorazie inteligencji paluszka slonego. Po wstepnej wymianie zdan nastepuje klotnia kochankow po czym nasz lover boy kwituje swa kobiete: "spierdalaj kurwa i lecz sie". Biorac pod uwage okolicznosci, pewnie byla to wersja super light.

Jednym slowem dno i wodorosty.... Wstyd jakich malo.

Wednesday 6 July 2011

Hymny Narodowe

Czy slyszeliscie kiedys hymn bylego DDRu (dla urodzonych po 1990: Deutsche Demokratische Republik)?
Proponuje posluchac, bo to chyba najbardziej zajebisty hymn jaki slyszalem, duzo lepszy od "Deutschland uber ales"...
Utwor nazywa sie w orginale  "Auferstanden aus Ruinen" posluchajcie sami:


Obecny hymn ukrainy tez jest calkiem niezly:


Hymn Indii - cos naprawde oryginalnego:


I cos co obok Mazurka Dabrowskiego, Roty, Bogurodzicy spokojnie mogloby pretendowac do roli hymnu narodowego;



Jak znacie fajnie hymny wpisujcie linki w komentarzach.

P.S.
Jakims cudem udalo mi sie zabukowac domek na Mazurach. 
Wlasciciej i ja dobilismy targu, jakie to egzotyczne dla polskiego biznesu gdzie przyjelo sie aby tylko jedna ze stron byla zadowolona (polskie buractwo na kanwie wszystko albo nic...). Tak wiec mam holideya nad pieknym jeziorem Nidzkim

Monday 4 July 2011

Londynskie Metro czyli Sweaty Tube

Londynskie metro... ach mozna by pisac wiele o tym "nadzwyczajnym" zjawisku.

Nie bede znow pierdolil jak drogi, obrzydliwy i slaby jest londynski Tube i jak rozjuszone plebejskie "bydlo" chcac dostac sie do miejsc siedzacych wlazi sobie na glowy bo to wszyscy londynczycy dobrze wiedza i nie ma sensu tego powtarzac.

Skupie sie na jednej rzeczy ktora doprowadza mnie do rozpaczy juz czwarty rok jak tu mieszkam. 
Ok chodzi o temperature w metrze i reakcje ludzi. Jesli wezmiecie pod uwage klimat Londynu (wysoka wilgotnosc, temperatura, izolacja termiczna i ta codziennie produkujaca cieplo "szarancze" (moje niewinne okreslenie klientow Transport For London) ktora nieustannie przetacza sie pozostawiaja za soba smrody, pierdy, plastikowe smieci i gazetki "tylko dla orlow" typu: "Metro" i "Evening Standard", to otrzymacie wizje post-apokaliptycznego swiata przy ktorym "Mad Max" to pestka.

Ale do rzeczy... 
Przemierzajac taka trase w  nie tylko lecie, normalny czlowiek poci sie , nie ma bata, chocbys nie wiem jak sie staral i jak "letnio" sie nie ubral to i tak spocisz sie. Niestety nie jest to pelna prawda, poniewaz tutejsi autochtoni, potrafia nie spocic sie ani kropeleczki w pelnym garniturze w nieklimatyzowanym metrze pelnym ludzi gdzie temperatura spokojnie dochodzi do 35C. Jak to sie kurwa dzieje???? Nie pytajcie mnie bo poprostu nie wiem tak jak nie wiem jak dziala pipeprzony zderzek Lucjana Lagiewki? 
Ci ludzie maja jakas kurewska wewnetrzna klimatyzacje... oni poprostu sie nie poca. 
Byc moze stad wynika zamilowanie angielskich facetow (choc bardziej precyzyjne bylo by okreslenie "facecikow") do obcislych spodni, jesli sie nie poca to jaja maja w nich bezpieczne i moga nadal je nosic zupelnie blednie mniemajac ze wygladaja pociagajaco :-).


Ponizej taki niewinny przedsmaczek londynskiego "Tuba"




Z cyklu debile w metrze (nic wspolnego z postem powyzej)


Thursday 30 June 2011

Mazury

Od jakichs 4 dni proboje sobie zabukowac holideya na Mazurach i huj mnie strzela...

Ok zanim wyleje swoj jad, kilka slow wyjasnien po jaka cholere pcham sie na Mazury majac do wyboru Hiszpanie, Portugalie, Chorwacje, Bulgarie, Turcje itp. przy porownywalnych cenach za pobyt.

Moze uznacie mnie za "sentymentalnego inaczej"  ale uwazam ze polskie jeziora i lasy sa najpiekniesze na swiecie i poki co nic nie jest w stanie mnie przekonac ze jest inaczej. Pozatym skoro Anglicy kupuja swoje produkty itp. to ja im zrobie na przekor i wydam kase w kraju, niech maja zulasy za swoje!

W odroznieniu od zasmrodzonego polskiego Baltyku polskie jeziora sa super i chyba warto tam pojechac... jest tylko jedno malutkie acz wkurwiajace ale...(typowe dla naszego kraju). Jesli chcesz wynajac ze znajomymi fajny drewniany domek nad jeziorem w lesie musisz go sobie zabukowac... i tu kurwa niespodzianka! co najmniej pol roku wczesniej! tarammm! Ale czardzior!

I w tym miejscu Polska daje mi szach i mat, gdyz ja nigdy z zasady nie bukuje sobie nic wczesniej niz 2 lub najwyzej 3 miesiace przed wakacjami.  Mam kase i moge ja wydac gdzie chce i jak chce a planowanie swojego urlopu pol roku przed jest jak jebany notes stomatologa... Wakacje to zywiol, wszystko moze sie zmienic.

Niestety baza noclegowa dostepna w necie (jak znam polskich przedsibiorcow to jakies 20% realnej oferty) jest juz zabukowana przez naszych jakze biednych krajan zarabiajacych najnizej w europie (a na wakacje i dentystow to maja podle klamliwe kreatury). Zastanawia mnie jednak poziom intelektualny tych ludzi gdzyz za ta sama kase moge sobie pojechac prawie wszedzie do Europy.... Bezmyslnosc Polakow nie zna granic..., ale coz patriotycznie wspieraja polska turystyke, ktora doi ich z kasy w sposob nadzwyczaj bezczelny.

To co jest teraz dostepne na Mazurach to tzw. "agroturystyka" juz na sama mysl wieje nawozem z pol kapuchy. Wlasciciel zapewnia ze do jeziora jest tylko 100 m, ale do najblizszej plazy i lasu 2 km,  a do sklepu 3 km, czyli ciemne buraczano-kapustne eldorado, wszystko uwaga za 200 zl za dobe od domku 5-osobowego!  Taki lepperowyo/pawlakowy wakejszon zasluguje na krotkie acz wymowne "Spieprzaj Dziadu".

Szukam dalej domku na Mazurach, moze mi sie poszczesci bo do wakacji zostal niecaly miesiac, ale patrzac realnie na to co jest raczej nie zdecyduje sie na zadne "agroturystyki" czy wynajem od 7 dni wzwyz (co za glupota... widac wlasciciele wola zeby stalo puste - coz nich stoi) i przyjdzie mi przesiedziec te 7 dni w moim kochanym Toruniu z wekendowym wypadem do Gdanska lub Krakowa. No coz jesli tak sie stanie to juz nie bede jezdzil na Mazury nie dlatego ze nie chce ale dlatego ze nie bede mogl.

Coz polska polityka przedsiebiorczosci! hmmm nawet nie jestem specjalnie zaskoczony.

Wakacje przesuna sie do wrzesnia i bedzie Chorwacja lub Turcja!

Tuesday 28 June 2011

Dlaczego uwielbiam Magde Gessler

No wlasnie, czemu?

"Kuchenne Rewolucje" sa chyba jedynym polskim programem ktorego ogladanie sprawia mi ubaw po pachy (odcinki dostepne na you dupie).
Prwadzaca jest geniala i w sposob inteligentny i wyszukany punktuje polskie buractwo w biznesie.
Babka wie co znaczy prowadzenie biznesu, marketing, inwestycja, badanie rynku itp. czyli to o czym "socrealistyczny polski inwestor" nie ma pojecia. Oczywiscie taki biznesmen "made in PL" chodzil na szkolenia na wyjezdzie i slyszal o tym i o owym ale zabardzo nie jaralo go to tak jak chlanie w hotelowym barze z instruktorami.

Przyznaje..., moze troche przewrotnie, ale jesli takie buractwo o mentalnosci polskiej szlachty zasciankowej z pogranicza XVI i XVII wieku prowadzi wlasne biznesy i jakos prosperuje, to kazdy moze otworzyc cokolwiek i ciagnac z tego niezla kase.

Oto niektore wnioski polskich pracodawcow na temat biznesu:
- za brak klientow odpowiedzialni sa sami klienci bo nie zamawiaja/nie kupuja, a to gnoje!
- mozna oszczedzac niemal na wszystkim, jakosc? nie ma takiego slowa, bo to nie mozliwe zeby cokolwiek mialo jakosc i bylo tanie
-personel czyli niewolnik im tanszy tym lepszy, jesli wie wiecej tym lepiej
-personel jest leniwy, podly i zly, nie ufac oni wszyscy chca nas wyruchac i zajac nasze miejsce
-personelowi nie nalezy sie podwyzka, podwyzka go rozleniwia wiec po co psuc sobie pracownika
-rad nie przyjmuje bo sam wiem kurwa najlepiej!
-pensje nie wyplacam na czas, bo niby skad ma ja wziac jesli te gnoje (klienci) nie przychodza
-marketing? Moja corka studiuje marketing w WSB ale teraz maluje tipsy i nie moze sie tym zajac, ale odziedziczy po mnie ten "wspanialy" biznes
-badanie rynku? A skad mam do huja wiedziec kiedy przyjdzie klientowi ochota na kuchnie tajska, dlatego wypierdalam wszystko do menu, wszystko swiezutkie prosto z ...chlodni, mikrofalowki i smietniczka
-inwestycja? Bron Boze! Po co ryzykowac, lepiej dalej prowadzic ten hujowy biznes i narzekac
-ekspansja? Placic wiekszy haracz miejscowym dresom? Po co robic sobie wiekszy klopot

To tylko niewielki "digest" tego co mowily "nasze kochane niedorozwoje" przepraszam... przedsiebiorcy.

Polscy sasiedzi!

Wczoraj wieczorem "moje kochane" polaczki z za sciany namietnie sluchaly drum&basow gdzies od wczesnego popoludnia do polnocy. Oczywiscie jasnym jest ze kazdy szanujacy sie przedstawiciel naszego gatunku nie moglby spac, a jesli nie chcialby spac to zapewne zabawialby sie gdzies w pubie, klubie itp. Powyzsza sentencja jakze zrozumiala dla wiekszosci Anglikow i reszty myslacych ludzi (homo sapiens - czlowiek myslacy) jest niesamowicie egzotyczna dla polskiego plebsu w wiekszosci zamieszkujacego Londyn. Bedac bowiem mieszkancem wiochy zabitej dechami, mozna puszczac muze do dechy bez obaw ze ktos sie poskarzy.

Razem z dziewczyna zastanawialismy sie jakim bezwstydnym i bezmozgim stworzeniem trzeba byc i jak gleboko w dupie trzeba miec swoich sasiadow zeby praktycznie codziennie napierdalac takie gowno z flatu wielkosci polskiego pokoju "stolowego" razem z kuchnia pomielona razem z buda dla psa.
Jak sie okazuje "moi rezulutni polscy sasiedzi" potrafia urzadzac niezle imprezki w tej kroliczej norze dumnie zwanej studio flatem.

Jak juz pisalem na polnocy Londynu moje mieszkaniowe dyskomforty to malutki pikus do tego co nasi krajanie potrafia wyprawiac w swoich " flacikach" i "pokoikach".

Drugie mieszkanie obok mnie jest puste wiec czekam na wyrok... Juz nie mam zludzen ze za jakies tydzien lub dwa moje uszy przezyja podwojna penetracje drum&basami, manieczkami lub rykiem schlanego chlopa z Konskich pod Kielcami czy pod-lublinskiej wiochy. Oby stalo sie to jak najpozniej albo jak juz stamtad spierdole na moje kochane poludnie Londynu, gdzie takimi szmaciarzami straszy sie male angielskie dzieci.


P.S.
Poprzedni mieszkancy studio flatu w ktorym zyja "moje kochane drum&basowe robaczki" uciekli... zastanawia mnie tylko czy z powodu chamstwa, prostactwa i halasu otoczenia czy moze z powodu uchylania sie od placenia licencji TV za swoja oblesna i wioskowa "Cyfre Plus" i "Cyfrowy Polsacik".
Mysle ze to drugie....

Sunday 26 June 2011

Biznes

Ostatnio zastanawiam sie niezmiernie jaki to biznes mozna otworzyc majac mgr-a biologii molekularnej przed nazwiskiem i kilka lat doswiadczen w angielskim labie.
Krotko mowiac jak zarobic porzadna kase z tym co mam.
Jakies pomysly?

Saturday 25 June 2011

Dlaczego nie warto pracowac w nauce

Jesli moglbym sie cofnac do czasow przed-studenckich wybralbym zupelnie inne studia. Cos co zapewnia satysfakcje, duza kase i malo pracy, najlepiej w systemie sefl employment lub freelance.
Opcje do rozwazenia to programowanie, architektura, medycyna, spekulant finansowy czy jak tam sie zwia chlopcy z Canary Wharf i Wall Steeet.  Latwa kasa i wysilek nagrodzony bonusem, premia, ekspancja firmy  wysilek prawie zawsze dobrzee okraszony cashem.

Z nauka jest zupelnie inaczej, tu nagroda za zapierdol jezeli oczywiscie ma sie niesamoiwtego farta jest publikacja naukowa w czasopismach o ktorych wiekszosc populacji homo sapiens nigdy nie slyszala i nigdy nie uslyszy. Z finansowego punktu widzenia  za bonus  mozna uznac dalsze finansowanie projektu (czyli przedluzenie swojego zatrudnienia) jesli oczywiscie nasze odkrycie zainteresuje sponsorow.
Generalnie rzecz ujmujac przedluzanie egzystencji bez perspektyw luksusowej willi w Hiszpani, porsche itd..

Najgorzej wkurwia w tym wszystkim to ze wkladajac w swoja prace pot, krew i lzy i tak o wyniku decyduje przypadek, pewnych bowiem rzeczy nie da sie przewidziec, zbyt wiele jest czynnikow zmiennych nad ktorymi nie mozna zapanowac i nawet osoby z dlugoletnim doswiadczeniem nie moga tego przeskoczyc. Wszystko jest nowe i nie przewidywalne jakkolwiek spedzane sa lata azeby uczynic techniki powtarzalnymi.

W skrocie harowy w pizdu a kasy jak nie bylo tak nie ma. W sensie finansowym perspektywa czasu nie zmienia wiele dla pracownikow naukowych szczegolnie w dzialach research/development.
Oczywiscie moznaby zostac wykladowca ale nie wszystkich jara napierdalanie do sali studentow o rzeczach ktorych nie kumaja i nie zabardzo maja na to ochote.

Podsumowujac:
Jesli chcesz byc bogaty przed czy po 30-stce nie wybieraj studiow typu: biotechnologia, chemia, budowa maszyn ect.
Jesli chcesz byc bogaty przed czy po 30-stce wybierz Londyn i na tutejszym uniwerku studiuj programowanie, architekture, finanse.

Moj target na najblizsze 30 lat: Wlasna firma biotechnologiczna...lub chociaz pakiet wiekszosciowy
A tak na marginesie czemu to czemu naukowcy sa tak kurewsko dop dupy jesli chodzi o komercyjne wykorzystanie ich odkryc?

Friday 24 June 2011

Co mnie wkurwia w Anglikach

Wymienie w punkcikach:

* cholerne lenistwo
* poruszanie sie jak po prochach
* mowienie wszystkim to co chca uslyszec a pozniej szczanie na to jeszcze cieplym moczem
* tzw. socjalizacja czyli opierdalanie sie cala grupa i pierdolenie o plotach
* jebana celebracja angielskiego akcentu
* kupowanie kazdego chinskiego gowna byle by byl na nim symbol jabluszka
* angole plci meskiej: kibole z bebzunem na wierzchu z zoltymi zebami i ci drudzy bardziej zmanierowani niz ich siostry, matki i babki razem wziete i pomnozone przez 10. Tak to ci z tym "czyms" wystajacym na lbie zrobionym z zelu w spodniach tak obcislych ze jaja im w nich chyba dawno wysublimowaly
* angole plci zenskiej o lydkach i stopach wiekszych i grubszych niz meskie udo i urodzie aksolota meksykanskiego
* i bycie tak kurwa pompatycznym az do bolu

Ok juz wiecej nie pamietam...

Dzis na ten przyklad w pracy bylem swiadkiem donosnej przemowy studenta BSc robiacego undergraduate project, twierdzacego ze musi isc dogladac "swoich" studentow. Czaicie to? Od kiedy posiadacz licencjatu moze miec swoich studentow? Sperma uderza angielskim malolatom do lbow...
W UK od malego maja wpajane sciemnianie i mnie wielkosci, stad zapewne te zelowe penisy/anteny na ich pudlach rezonansowych (czyt. glowach).

Thursday 23 June 2011

Nowa Polonia w UK

Ogolnikowo o nowej Polonii w UK:

Statystycznie rzecz ujmujac:

85% buractwa

15% inteligencji

Podsumowujac na 20 poznanych Polakow tylko 3:

*wie kiedy uzywac przeklenstw (kiedy, gdzie, jak i z kim moze sobie na to pozwolic) i nie uzywa "kurwy" jako przecinka
*wie kiedy wybuchla II wojna swiatowa
*ma wieksze ambicje  na nastepne 2 lata niz szmata, gary i zaprawa murarska
*nie chleje alkoholu i nie cpa w parkach i we flacie (co ja gadam... w pokoju lub skrytce na miotly)
*nie zazyna swojego taniego sprzetu audio drumm&bassami, mannieczkami, polskim rapem mowionym (nie mylic z hip-hopem) czy innego rodzaju polackim gownem w niedziele od 8.00 do 2.00 w nocy
*nie mieszka na polnocy Londynu, a jesli mieszka to juz chce stamtad spierdalac jak najdalej
*szanuje siebie, swoja prace i nie daje sie dymac przez swojego pracodawce (doslownie i w przenosni)

Jesli macie cos do dodania nie krepujcie sie.

Pierwszy Post

Na poczatku kilka slow wyjasnien czemu ma slozyc ten blog:

Po pierwsze w celach terapeutycznych dla autora. Zlosc i zolc musi znalezc sobie ujscie inaczej zalega w organizmie i obrzydza zycie swoje i innych.

Po drugie aby podzielic sie spostrzezeniami na temat zycia w Londynie, tutejszej Polonii, autochtonow, kariery w UK, pogody i wszystkiego co rozwesela i wkurwia w tym miescie.

Po trzecie i ostatnie by komentowac obecna sytuacje w naszej kochanej neo-feudalnej macierzy.

Ok, a teraz to o czym pisac nie bede:

Nie bede relacjonowal swojego zycia i marnowal czas na tworzenie i redagowanie nudnego pseudo-pamietnika i innego typu pierdol ktore nikogo nie interesuja...

W postach beda pojawiac sie sporadyczne przeklenstwa i jezyk uznawany powszechnie za obrazliwy. Pewnych emocji bowiem nie mozna wyrazic w sposob inny niz przez "kurwe", "huja", "spierdalaj" ect.

Pisze to bedac w pracy, narazajac sie na powszechna wscibskosc otoczenia... ale mam to w dupie, w razie co przelacze na fejsa i wszyscy mi wybacza :-)